Źródło
Świadomość korzeni i szacunek dla dziedzictwa są miarą człowieczeństwa. Są niczym źródło dla rzeki. Zaskakująca pamięć o Prusach przetrwała w rodzinie starego
Mazura Johana Lazarewicza. Kiedy blisko pół wieku temu spędzał u niego wakacje jego wnuk Peteri, chłopiec nie mógł się nadziwić, że w domu mówi się zupełnie inaczej niż wszędzie naokoło.
– Kim jesteśmy, skoro gadamy w chałupie trochę gwarą, a trochę po niemiecku? – pytał dziadka.
– Myśwa ni Mniemcy ni Poloki… Myśwa Peteri łod Prusów, ni zabuj tego!
Kiedy Peteri miał 10 lat, zrozumiał, że jest „tutejszy” od wielu pokoleń, inny niż jego napływowi rówieśnicy. Kiedy dzieci poiły koty mlekiem, on zostawiał je dla zaskrońców, które rankiem podpełzały na próg chałupy. Gdy z nadejściem wiosny inni topili marzannę, on wraz z ojcem kręcił ragisy, długie, zakrzywione trąby z kory wierzbowej. Na święto pruskiego boga wzrostu i wiosny Pergrūbrisa, chodzili po wsi i trąbili na tych ragisach na dwa głosy, ile tylko sił w płucach stało. Tak przeganiało się zimę i choroby, tak chroniło się przyszłe plony przed przymrozkiem. Nad rzeką i jeziorem też trąbili, aby bydło choroby nie dostało. Gdy tak szli od chałupy do chałupy, wyły wszystkie psy, a koguty piały. Hałas był nieziemski. Tylko tutejsi uśmiechali się i każdy chciał, by i jego podwórko było otrąbione. Przyjezdnym to się już nie podobało…
Jacek „Wiejski” Górski
Tekst pochodzi z kolekcjonerskiego, płytowo-broszurowego albumu Projekt Arboretum pt. „Mazurÿ, Warnijoki, Jadźwięgi, Prūsai”, gdzie towarzyszył utworowi „Kiedy przebije się źródło”